Czołem! (a nawet okiem!)Około dwóch tygodni temu wspominałem Wam o swoich rozterkach okularnika oraz o planowanym zabiegu laserowej korekcji wzroku, na którą mogłem sobie pozwolić dzięki współpracy z kliniką Voigt Medica. Info o planowanym zabiegu wzbudziło wśród Was i moich znajomych dosyć duże zainteresowanie tematem (widać nie tylko mnie okulary doprowadzały do szału). Na wszelkie pytania starałem się odpowiadać w miarę na bieżąco (poza kilkoma pierwszymi dniami po zabiegu, gdy prawie nic nie widziałem na monitorze), ale część z nich pojawiała się tak często (głównie o bolesność zabiegu, jego przebieg i wrażenia oraz samopoczucie po korekcie), że w tym poście rozpiszę się na tematy nieco uprzedzam – relację postaram się zrobić w miarę dokładnie, niczego nie pomijając, więc mogę się czasami trochę za bardzo rozwodzić nad niektórymi kwestiami. Wychodzę jednak z założenia, że lepiej napisać za dużo, niż za dobra – do rzeczy…Dlaczego wybrałem metodę Femtolasik?Przed zabiegiem długo czytałem o różnych metodach wykonywania laserowych korekcji wzroku. Wiele razy trafiłem na opinię, że jednoznacznie nie da się powiedzieć, która metoda jest najlepsza, bo wszystkie mają swoje plusy i minusy. Femtolasik jest obecnie najnowocześniejszą metodą wykonywania laserowych korekcji wzroku i zapewnia najkrótszy czas dochodzenia do siebie po zabiegu, bowiem na drugi dzień po zabiegu można już prawnie normalnie funkcjonować (w dalszej części tekstu szerzej się o tym rozpisałem). Jest to też metoda bardzo bezpieczna i obarczona naprawdę minimalnym dyskomfortem odczuwanym bezpośrednio po zabiegu (o tym też rozpisałem się niżej).Na czym polega ta metoda?Zabieg Femtolasik jest tak zwaną metodą głęboką i jest wykonywany w dwóch etapach. W pierwszym etapie laser femtosekundowy odpreparowuje płatek rogówki, a następnie laser excimerowy dokonuje już właściwej interesują Was szczegóły, to wszystko zostało fajnie wyjaśnione i pokazane na poniższym filmie:W dalszej części postu znajdziecie też film z mojego zabiegu, więc będziecie mogli zobaczyć, jak to wyglądało “na żywo”).Czy miałem jakieś obawy przed zabiegiem? Czy bałem się samej operacji?Absolutnie nie. Jak już wspominałem w poprzednim poście, byłem tym zabiegiem niesamowicie podjarany. Uczucia, jakie mi w związku z tym towarzyszyły przypominały bardziej podniecenie małego dziecka, któremu rodzice w wesołym miasteczku po raz pierwszy pozwalają przejechać się na dużej łańcuchowej (#gimbynieznajo). Strachu nie było w tym wszystkim ani jednej rzeczy się bałem…Od Pana Piotra Voigta dostaliśmy pozwolenie, żeby moja Justyna mogła być obecna na sali operacyjnej i zrobić dokumentację do tej relacji. Część z Was może tego nie wiedzieć – Justyna jest moim operatorem kamery, gdy kręcimy jakieś filmy na majsterkowy kanał YT. W czasie kręcenia normalnych filmików mamy sporo czasu na rozstawianie kamer i dokręcanie dubli. Tutaj tego komfortu nie było – nie dość, że nie było mowy o żadnych powtórkach w czasie zabiegu, to jeszcze Justyna musiała sama ogarnąć dwie kamery i robienie zdjęć w czasie zabiegu. Zabiegu, który trwał dosłownie kilka minut, więc czasu na wszystko było bardzo mało… (na szczęście była bardzo dzielna i poradziła sobie wzorowo!).I to była jedna jedyna rzecz, jaka spędzała mi sen z powiek przed zabiegiem. Strach, że nie uda nam się wszystkiego udokumentować tak, jak byśmy do zabieguKilkoro z Was pytało o to, czy do zabiegu musiałem się w jakiś szczególny sposób przygotowywać. Gdy dzwoniłem do kliniki umówić termin zabiegu dostałem tylko jedną wytyczną – aby na dwa tygodnie przed zabiegiem nie nosić soczewek kontaktowych. Soczewki odstawiłem już dawno, więc nawet nie musiałem zbytnio o tym w dniu zabiegu miałem dodatkowo odstawić colę, energetyki, kawę i inne używki podnoszące ciśnienie (chociaż piwo dla rozluźnienia było podobno nawet wskazane;).I to w sumie tyle. Nie było żadnych więcej wyrzeczeń, specjalnej diety, czy innych zabiegiem seria badańW dniu zabiegu o 9 rano stawiłem się na badania kwalifikacyjne. Oczywiście nie obyło się bez problemów – na szczęście tylko technicznych w naszym sprzęcie. Gdzieś po drodze zgubiła się śrubka mocująca od kamerki, więc na szybko musiałem coś zaimprowizować:Tak – nawet jadąc na operację mam ze sobą trytytki i multitoola (na wypadek, gdyby się laser zepsuł i musiałbym go szybko naprawić).Gdy sprzęt był już przygotowany, mogłem wejść do środka…Na początku czekało na mnie trochę papierologii. Takie tam standardowe ankiety z pytaniami o dane osobowe, przebyte choroby i urazy oczu, ostatnie pobyty w szpitalach, aktualne choroby i przyjmowane leki. Jednym zdaniem – taka rutynowa seria pytań, na jakie odpowiada się przed jakimkolwiek zabiegiem wypełnieniu wszystkich papierów zostałem porwany przez Panią Aleksandrę – optometrystkę, na serię pierwszym badaniem czekał mnie jeszcze wywiad z Panią optometrystką, na którym w większości padały te same pytania, co w wypełnionej wcześniej oddawaniu krwi mam zawsze to samo – najpierw siedzę nad wypełnieniem długiej ankiety, a później pani doktor i tak zadaje te same pytania, żeby sprawdzić, czy ktoś w ankiecie nie naściemniał :D I w sumie dobrze, że zostałem wzięty na te przepytki, bo jak się okazało, lekkie nadciśnienie to też choroba, o której warto wspomnieć przed zabiegiem ;)Pomiar grubości rogówkiPo odbębnieniu wywiadu mogliśmy przejść do pierwszego badania, w czasie którego w 25. przekrojach była mierzona grubość rogówki:Jest to jedno z kluczowych badań przy zabiegu metodą Femtolasik, w której płatek rogówki jest oddzielany od oka za pomocą lasera femtosekundowego. To właśnie dzięki temu badaniu wiadomo, jak głęboko laser ma “ciąć”, żeby odseparować płatek rogówki od badaniu Pani Aleksandra oznajmiła, że mam bardzo ładną rogówkę. Ach – nie ma to jak z samego rana usłyszeć taki komplement od ładnej Pani optometrystki!A jeżeli jesteście ciekawi, jak wygląda moja rogówka, to proszę bardzo:Prawda, że piękna?Pomiar szerokości źrenicW drugim badaniu została zmierzona szerokość źrenic:Badanie trwało kilka sekund i sprowadzało się do patrzenia w takie śmieszne, uśmiechnięte urządzenie wydające różne fikuśne dźwięki. Był to sprzęt zaprojektowany tak, żeby utrzymać uwagę dzieci. Chyba działało, bo moją uwagę tez długości gałki ocznejW trzecim badaniu została zmierzona długość gałki ocznej:Tutaj niestety żadnych komplementów nie usłyszałem, ale chyba było ok, skoro zakwalifikowałem się do – pomiar krzywizny i mocy rogówkiW kolejnym badaniu Pani optometrystka dokonała pomiaru krzywizny mojego oka oraz mocy rogówki w dwóch przekrojach prostopadłych:Badanie, tak samo jak wszystkie pozostałe, polegało na patrzeniu się w świecący ciśnienia w okuW czasie badania ciśnienia w oku zostałem opluty przez maszynę…No dobra – było to oplucie “na sucho”, więc jestem w stanie to wybaczyć :D Ciśnienie w oku jest mierzone metodą nieinwazyjną, za pomocą krótkiego, delikatnego podmuchu powietrza puszczonego na oko. Było to całkowicie bezbolesne, ale w pierwszym skojarzeniu poczułem się właśnie tak, jak by mi ktoś delikatnie napluł prosto w do drugiego gabinetuDo tej pory wszystkie badania przebiegły pomyślnie, więc mogliśmy przejść do drugiego gabinetu na dalszą część dobrze zrozumiałem, najbardziej kluczowe do kwalifikacji badania były wykonywane w pierwszym gabinecie, więc przejście do drugiego mocno mnie uspokoiło i już wiedziałem, że nie odpadnę w drugim gabinecie były wykonywane badania, które pewnie większość z Was już niejednokrotnie miała robione – czyli odczytywania najróżniejszych wariantów literek wyświetlanych na ścianie, oraz ocenianie stopnia ich “czarności” na zielonym i czerwonym tle. Bardzo podobne badania (tylko dużo starszym sprzętem) miałem robione jeszcze w podstawówce, gdy rodzice zamawiali mi pierwsze okulary, jak i kilka lat temu, gdy robiłem badania przed zakupem pierwszych soczewek to już po prostu badania sprawdzające, jak dużą mam wadę i jak głęboką korekcję tej wady trzeba badań wykonywana była na takim kosmicznym sprzęcie:Justyna brutalnie wykorzystała fakt, że robiła zdjęcia moim telefonem i w czasie badań wrzuciła to zdjęcie na fanpage i mój prywatny profil ogłaszając szybki konkurs na jakiegoś mema z wykorzystaniem tego zdjęcia ;)No nie powiem – daliście czadu! No nic – zgłoszenia na konkurs były, więc i jakąś nagrodę dla zwycięzcy muszę wykombinować. Który mem Waszym zdaniem zasługuje na wyróżnienie?Ok – pośmieszkowaliśmy sobie trochę, a teraz czas wrócić do konkretów!Po wykonaniu wszystkich badań dostałem na nos “okulary”, w których musiałem wyrecytować krótką czytankę:Na sam koniec badań dostałem do oczu kropelki, po których musiałem odczekać 15 minut w poczekalni, a następnie wrócić jeszcze na jedną minutkę na ostatnią kontrolę gabinet zaliczony. Idę do trzeciego!Po zaliczeniu badań w drugim gabinecie dostałem awans do trzeciego gabinetu, w którym czekała na mnie Pani doktor Barbara Górska (okulistka), która podejmuje ostateczną decyzję o kwalifikacji do podjęciem decyzji Pani doktor po raz ostatni rzuciła okiem na moje oczy:I zapadła decyzja – nie ma żadnych przeciwwskazań do wykonania zabiegu!Chociaż, jak się później okazało w czasie rozmowy z prezesem kliniki, Panem Piotrem Voigtem, mam bardzo szerokie źrenice, co w większości klinik mogłoby mnie zdyskwalifikować z zabiegu metodą Femtolasik. Tutaj jednak mi się przyfarciło i udało się ustawić w laserze customowy program, który poradził sobie z moimi źrenicami :)Przygotowania do zabieguZe względu na zaaplikowane w czasie badań kropelki, przed zabiegiem trzeba odczekać minimum 4 godziny. Pojechaliśmy więc coś przekąsić i o godzinie 15 wróciliśmy do podpisaniu kilku ostatnich dokumentów (zgody na zabieg, itp.) zostaliśmy zaprowadzeni na blok operacyjny…W sali przedoperacyjnej zostałem przygotowany do zabiegu. Dostałem stylowe, zielone wdzianko ochronne. Pani pielęgniarka zdezynfekowała mi także okolice oczu, oraz podała znieczulenie oczu zostało podane w formie kropelek, więc obyło się bez żadnych igieł. Kropelki znieczulające miałem podawane trzy razy w odstępach około także “wyprawkę” z lekami (kropelki nawilżające, z antybiotykiem i sterydy) oraz zaleceniami i dawkowaniem poszczególnych międzyczasie dostałem także Ketonal, oraz jakieś ziółka uspokajające (po których złapała mnie mała głupawka).Czekając na zabieg udało mi się złapać Pana Piotra i namówić na szybkiego selfiaka :DW sali przedoperacyjnej zleciało nam około 30-40 minut. Po tym czasie zostałem już poproszony na salę operacyjną (Justyna poszła tam kilka minut wcześniej, żeby rozstawić się ze sprzętem).Zabieg!I wreszcie nadeszła długo wyczekiwana chwila, w której mogłem raz na zawsze pożegnać się z okularami!Po wyłożeniu się na kozetce został mi założony rozpierak na powiekę, abym nie próbował mimowolnie zamykać oczu w trakcie tutaj zaczynają się zdjęcia, które co wrażliwsi niekoniecznie mogą chcieć oglądać, dlatego będę je chował w spoilerach. Wrażliwi nie będą musieli odwracać wzroku, a ciekawsi będą mogli zobaczyć, jak to wszystko wyglądało :) Spoiler Samego rozpieraka nie czułem. Tzn. czułem, że coś tam było zakładane, ale znieczulenie oczu było tak silne, że nie czułem kompletnie żadnego założeniu rozpieraka oczy zostały mi zakropione jakimiś brązowymi kropelkami, a następnie całe łóżko, na którym leżałem, podjechało pod pierwszy, femtosekundowy laser, którego zadaniem było oddzielenia płatka rogówki od pracy tego lasera niezwykle ważna jest precyzja cięcia, dlatego sama gałka oczna została unieruchomiona za pomocą specjalnej przystawki, która została przyciśnięta do oka na czas pracy lasera:I to była chyba jedyna część zabiegu, którą w jakikolwiek sposób czułem. Nie był to jednak ból, a takie odczucie nacisku na oko. Czułem to tak, jak bym sobie przez zamkniętą powiekę naciskał (z umiarem) palcem na oko. Generalnie nic strasznego :)Poniżej wrzucam nagranie z kamery wbudowanej w laser, więc możecie sobie zobaczyć, jak to wyglądało w praktyce. Na filmie widać unieruchamianie oka za pomocą pierścienia ssącego oraz działanie lasera, który odseparował płatek rogówki, a następnie wyciął go po krawędzi. W tym filmie nie ma żadnych strasznych scen, więc możecie spokojnie go odseparowaniu płatka rogówki łóżko podjechało pod drugi laser, gdzie Pani doktor wkroczyła do akcji z przyrządem, za pomocą którego podniosła płatek rogówki. Mnie takie ujęcia fascynują, ale ze względu na wrażliwców wrzucam to zdjęcie w spoiler:SpoilerNa zdjęciu może to wyglądać strasznie, ale z perspektywy pacjenta nie miałem nawet świadomości, że coś takiego się dzieje. Pani doktor cały czas informowała mnie o tym, co aktualnie robi, ale sam swoimi oczyma kompletnie nie widziałem ani tego przyrządu, ani w ogóle nic poza zielonym światełkiem, w które miałem się wpatrywać. Jedyną rzeczą, jaką zauważyłem, była utrata ostrości widzenia po podniesieniu płatka podniesieniu płatka laser wykonał już zabieg właściwy. Sam zabieg w moim przypadku trwał około 2 sekund (czas trwania zależy od wielkości wady i wynosi 1,4 sek./dioptrię) i był w 100% laser skończył wykonywać korektę, Pani doktor “odłożyła” płatek rogówki na swoje miejsce i wygładziła go specjalną… “szpatułką”. Leżąc pod laserem w sumie w ogóle tego nie czułem, ale oglądając później nagranie skojarzyło mi się to z oklejaniem czegoś folią, spod której trzeba powypychać pęcherzyki tyle. Jedno oko było już skorygowane, więc taka samą operację powtórzyliśmy dla drugiego tego etapu także mam film, na którym ładnie widać pracę samego lasera:Fajowe, no nie?Kilka chwil później było już po wszystkim…Tak – właśnie tak wygląda szczęśliwy człowiek po Ketonalu i ziółkach uspokajających :DCzy czułem jakikolwiek dyskomfort?Tylko raz – w czasie pracy drugiego lasera (tego wykonującego korekcję) musiałem wpatrywać się w zielony punkt. Nie byłoby w tym nic trudnego, gdyby nie to, że dookoła tego punktu było dużo białego i dosyć jasnego światła, które trochę mnie raziło. Była to dla mnie chyba najtrudniejsza część zabiegu, podczas której musiałem się mocniej skupić na tym, żeby utrzymać wzrok na zielonym w tym zabiegu laser posiada zaawansowany system śledzenia ruchów gałki ocznej i jest w stanie błyskawicznie (do 2 ms) reagować na każdy jej ruch, więc nawet gdybym poruszył okiem, nic by się nie stało. Mimo wszystko starałem się nie wystawiać na próbę tej technologii ;)Samopoczucie po zabieguBezpośrednio po zabiegu nic mnie nie bolało (żadne zaskoczenie – działały jeszcze kropelki znieczulające). Nie widziałem natomiast prawie nic! Mój świat wyglądał wtedy mniej więcej tak:Wtedy zrozumiałem, dlaczego zaleca się przyjechać na zabieg z osobą towarzyszącą…Po powrocie do hotelu zjedliśmy jeszcze kolację i wróciliśmy do pokoju. Leki, które dostałem w klinice błyskawicznie ścięły mnie z nóg. Justyna mówi, że wystarczyła mi dosłownie minuta, aby po zwaleniu się na łóżko zasnąć głębokim kilku godzinach się przebudziłem i…Wtedy bolało…Tego wieczoru oczy bolały mnie dosyć mocno. Gdy zamykałem oczy czułem się, jak bym miał piasek pod powiekami. Natomiast gdy je otwierałem, miałem bardzo silny światłowstręt. W głowie miałem jednak mocno zakodowane hasło “nie trzeć oczu!”, które było mi wielokrotnie powtarzane w klinice, więc łyknąłem tylko coś przeciwbólowego, popiłem lampką wina i poszedłem dalej też ponownie doceniłem to, że była przy mnie Justyna. Sam nie byłbym w stanie nawet znaleźć swoich wszystkich kropelek – o ich rozróżnieniu i zakropieniu już nie wspominając. A w dniu zabiegu kropić trzeba było co godzinę, więc Justyna mnie w tej kwestii na tym ból się skończył!Gdy rano się obudziłem, po bólu nie było już ani śladu. Nic, zero, null! Pomijając fakt, że nadal widziałem dosyć nieostro (ale zdecydowanie lepiej, niż bezpośrednio po zabiegu), nie odczuwałem kompletnie żadnych nieprzyjemnych dolegliwości. No po prostu jak ręką odjął – wstałem i nie bolało już nic a nic. Ogarnęliśmy się więc, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do kliniki na wizytę po zabiegu Pani optometrystka sprawdziła ile jestem w danej chwili zobaczyć. Oczywiście w tamtej chwili jeszcze niewiele widziałem, ale zostałem uspokojony, że to całkowicie normalne i mgła z każdym dniem będzie coraz mniejsza. Drugą część wizyty kontrolnej miałem u Pani doktor, która dokładnie obejrzała moje niespodzianek nie było, więc wróciliśmy do hotelu się spakować i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu (w czasie której nawet chwilę poprowadziłem auto na autostradzie).Jak wyglądały kolejne dni po zabiegu?Zgodnie z zapowiedziami mgła z oczu zeszła mi dosyć szybko. Duży problem miałem tylko podczas pracy przy komputerze, ponieważ światło monitora powodowało mocne rozmywanie obrazu. W sumie dopiero dwa dni po zabiegu byłem w stanie cokolwiek zrobić przy komputerze. Dzisiaj, w chwili pisania tego artykułu, mija dziewiąta doba od zabiegu i chyba dopiero teraz mogę powiedzieć, że przy komputerze widzę już wszystko całkiem widzę jeszcze podczas patrzenia na silne źródła światła – np. gdy po zmroku patrzę na reflektory samochodów. Co prawda wszystko widzę już ostro, ale same światła samochodów mocno się jeszcze rozmywają. Wygląda to trochę tak, jak bym patrzył na nie przez porysowaną szybę samochodową. Nie ma się jednak czym martwić, bo oczy potrzebują do miesiąca, aby się w pełni zagoić i zregenerować po zabiegu, więc mam jeszcze czas :)Relacja z Instagram StoryPrzez cały wyjazd nagrywałem i wrzucałem na Instagram Story (@majsterkowo) krótkie relacje z tego, co się działo. Dla tych, którzy nie mieli okazji oglądać tego na żywo, wrzucam poniżej kompilację zrobioną ze wszystkich relacji :)Odpowiedzi na Wasze pytaniaNa koniec chciałbym jeszcze poodpowiadać na pytania, które zadawaliście mi w związku z zabiegiem:Jaką miałem wadę wzroku?Miałem -1,5D na jednym oku i -1,25D na drugim. Teoretycznie nie jest to duża wada, ale! Jak się dowiedziałem, wielkość wady nic a nic nie mówi o tym, jak źle ktoś widzi. Tzn. gdyby postawić obok siebie dwie osoby z wadami -1,5D, to jedna z nich mogłaby widzieć dużo gorzej od drugiej. I tak właśnie było u mnie – Pani okulistka powiedziała, że mimo niedużej wady widziałem bardzo źle (co sam też wiedziałem od dawna;).Jaki był czas oczekiwania na zabieg?Pierwszy termin dostałem jakoś na za 7 dni na rano. Niestety wtedy nie mógłbym załatwić wszystkiego jednego dnia (między badaniami kwalifikacyjnymi a zabiegiem musi być minimum 4 godziny przerwy), więc wziąłem bardziej oddalony termin, żeby móc rano załatwić badania i tego samego dnia po południu zrobić efekty zabiegu są trwałe?Wszędzie zapewniają, że tak, ale tak naprawdę będę mógł Wam to potwierdzić dopiero za kilkanaście lat (jak bym zapomniał, to się przypomnijcie z pytaniem;). Na stronie kliniki, w sekcji Najczęściej zadawane pytania piszą, że z wiekiem może się pojawić tak zwana starczowzroczność, która jest następstwem naturalnych procesów starzenia się oka. Jeżeli jednak taka wada na starość się pojawi, to będzie całkiem nową wadą, a nie powrotem wady usuwanej w trakcie trzeba jeździć na badania kontrolne?Badania kontrolne wykonywane są po jednym dniu, tygodniu, miesiącu i do pół roku od kosztuje taki zabieg?Na całkowity koszt zabiegu składają się:250 zł – koszt badań kwalifikacyjnych. Jest to jedna opłata niezależna od tego, czy chcemy zoperować jedno, czy od razu oboje oczu. W przypadku braku kwalifikacji na zabieg w klinice Voigt Medica opłata za badania jest zł – koszt zrobienia korekty metodą Femtolasik na jednym tego trzeba doliczyć koszt wizyt kontrolnych. Pierwsza wizyta kontrolna jest wliczona w cenę zabiegu, a każda kolejna kosztuje po 100 wyżej wymienione ceny znajdziecie w cenniku mnie dochodzi jeszcze koszt dojazdów do Krakowa, czyli w moim przypadku około 300 zł za każdy wyjazd. Na szczęście Pani doktor pozwoliła mi pominąć tą wizytę kontrolną po tygodniu, więc do Krakowa wybieram się dopiero w połowie to drogo? Na pewno całkowity koszt zabiegu jest kwotą, którą trzeba wcześniej zaplanować w domowym budżecie (no chyba, że możecie od tak wydać ~8000 zł bez planowania – to zazdroszczę;), ale komfort życia bez okularów zdecydowanie jest tego warty! Wiem, że łatwo jest mi się wymądrzać, bo za zabieg rozliczałem się na trochę innych zasadach, ale wierzcie mi – życie bez okularów jest tego warte! Jest to po prostu cena komfortu tylko – kupując samochód bez zastanowienia dopłacamy kilka tysiaków, żeby mieć bogatsze wyposażenie. Kupując łóżko dopłacamy do lepszego materaca, żeby się lepiej spało. Regularnie wymieniamy telefony, żeby cieszyć się maksymalnym komfortem korzystania. Do komfortu dopłacamy na każdym kroku – do lepszych (ładniejszych) butów, ładniej brzmiących gitar, głośniej grających głośników, czy telewizorów o większej przekątnej. Inwestycja w ostry jak przecinak wzrok niczym się tutaj nie różni!Czy muszę teraz jakoś specjalnie dbać o oczy?Tak – jest kilka rzeczy, o których muszę pamiętać przez kilka miesięcy. Nie mogę przebywać w zadymionych i zapylonych pomieszczeniach oraz przez trzy miesiące chodzić na basen. Na razie muszę też bardzo uważać, żeby do oczu nie dostał mi się szampon, żel pod prysznic czy mydło. Te zalecenia staram się traktować bardzo poważnie. Przez pierwszy tydzień kąpałem się nawet w okularach do pływania, żeby zminimalizować ryzyko dostania się do oczu szamponu ;)I co dalej?Czas pokaże! Póki co z dnia na dzień obserwuję znaczącą poprawę ostrości widzenia. W tej chwili widzę już nieco lepiej, niż widziałem w okularach, a wszystko wskazuje na to, że może być jeszcze troszkę lepiej, więc jestem naprawdę mega zadowolony z zabiegu i efektów po nim. No i wreszcie uwolniłem się od okularów, których nie muszę wiecznie myć, wycierać i przecierać. Jest to naprawdę niesamowite uczucie… – jak by mi ktoś odciął od nogi kulę, którą nosiłem od dwudziestu lat…Teraz, z dużo lżejszą głową aż przyjemnie jest widać nowy dzień! No i wreszcie mogę się rozejrzeć za jakąś bardziej profesjonalną ochroną oczu do majsterkowania, bo nic mnie już nie ogranicza przy wyborze!Być może napiszę jeszcze jeden krótki post po tej wizycie kontrolnej, którą mam w połowie grudnia – wtedy będę mógł napisać coś więcej o finalnych efektach, jakie przyniósł macie jeszcze jakieś pytania, na które nie znaleźliście odpowiedzi w poście, walcie śmiało w komentarzach!Pozdrawiam. I do zobaczenia! Łukasz
Gdzie się mogę ciąć, żeby nie było widać ? 2013-09-20 16:45:13; Jak mogę sobie z ciąć włosy ? 2011-01-23 21:02:12; Co mogę zrobić żeby przestać się ciąć? 2012-07-17 20:29:47; Jak mogę przestać się ciąć? 2012-12-07 18:21:29; Jak mogę przestać się ciąć, bez wizyty u psychologa? 2012-06-07 22:19:55
Autor: Frédéric Bastiat Źródło: Frédéric Bastiat, Dzieła zebrane, t. 1, Warszawa 2009, Wydawnictwo Prohibita Wersja PDF [Piąta z siedmiu części eseju] Pośrednicy Społeczeństwo to ogół ludzi świadczących sobie wzajemnie usługi — pod przymusem lub dobrowolnie, to znaczy usługi publiczne i usługi prywatne. Pierwsze, narzucone i ustanowione przez prawo, którego nie da się na ogół zmienić, kiedy by należało, mogą razem z owym prawem długo przetrwać na swój własny użytek i ciągle zachowywać nazwę usług publicznych, nawet gdy już wcale nie są usługami, nawet kiedy są już tylko publicznym przymusem. Drugie zależą od chęci, od indywidualnego poczucia odpowiedzialności obywatela. Każdy je świadczy, a w zamian dostaje, co chce i co może otrzymać. Takie usługi są zawsze uznawane za rzeczywiście użyteczne, a ich wartość dokładnie wyliczona. To z tego względu usługi publiczne na ogół się nie zmieniają, podczas gdy usługi prywatne podlegają prawom postępu. Przesadny rozwój usług publicznych, pociągając za sobą marnotrawienie zdolności i sił, zmierza do stworzenia wewnątrz społeczeństwa zgubnego pasożytnictwa. To dość osobliwe, że wiele współczesnych szkół, przypisując ten charakter wolnym i prywatnym usługom, stara się przekształcić profesje w stanowiska. Szkoły te ostro protestują przeciwko temu, co nazywają pośrednikami. Z chęcią usunęłyby kapitalistę, bankiera, spekulanta, przedsiębiorcę, handlowca i kupca, oskarżając ich o to, że stają między produkcją a konsumpcją, że grabią jedną i drugą, a nie stwarzają żadnej wartości. Szkoły te pragną, by to państwo przejęło pracę, jaką trudnią się pośrednicy, gdyż ktoś musi to robić. Sofizmat socjalistów, w tym względzie, polega na wskazaniu społeczeństwu, że płaci pośrednikom za ich usługi, a jednocześnie na ukrywaniu tego, co społeczeństwo musiałoby za to samo zapłacić państwu. To ciągła walka między tym, co widzą oczy, a tym, co dostrzega umysł, między tym, co widać, a tym, czego nie widać. Zwłaszcza w 1847 roku, kiedy panował niedostatek, socjaliści rozpowszechniali z powodzeniem swoją zgubną teorię. Doskonale wiedzieli, że najbardziej absurdalna propaganda ma zawsze jakieś szanse powodzenia wśród ludzi, którzy cierpią; malesuada fames. A zatem za pomocą doniosłych słów, takich jak: wyzysk człowieka przez człowieka, spekulacja bazująca na głodzie, kupno w celu spekulacji, zabrali się za oczernianie handlu i zasłanianie płynących z niego korzyści. „Dlaczego — pytali — sprowadzanie towarów ze Stanów Zjednoczonych czy Krymu mamy powierzać kupcom? Dlaczego państwo, departamenty, gminy nie sprowadzają towarów i nie tworzą magazynów rezerw? Wtedy towary byłyby sprzedawane po kosztach produkcji, a naród, biedny naród, byłby uwolniony od kosztów, jakie wiążą się z wolnym handlem, czyli handlem egoistycznym, indywidualistycznym i anarchicznym”. Koszty, jakie naród płaci kupcom, widać, natomiast kosztów, jakie naród płaciłby państwu lub jego urzędnikom w systemie socjalistycznym, nie widać. Na czym polegają te rzekome koszty związane z handlem? Mianowicie na tym, że dwóch ludzi świadczy sobie wzajemnie usługi, w sposób zupełnie wolny, w warunkach konkurencji i po wynegocjowanej cenie. Kiedy głodny żołądek jest w Paryżu, a zboże, które może go nakarmić, w Odessie, to jedyną szansą na zaspokojenie głodu jest ich wzajemne zbliżenie. Istnieją trzy sposoby, by doszło do tego zbliżenia. Pierwszy polega na tym, że ludzie głodni sami wyruszają po zboże. Drugi występuje wówczas, gdy zwracają się do tych, którzy trudnią się tym zawodowo. Trzeci, kiedy organizują składkę i to zadanie zlecają urzędnikom publicznym. Który z tych trzech sposobów jest najbardziej korzystny? Od zawsze, w każdym kraju, a tym bardziej od czasu, kiedy ludzie cieszą się wolnością, kiedy są bardziej oświeceni, bardziej doświadczeni, z własnej woli wybierają sposób drugi. Przyznaję, że w moich oczach jest to powód wystarczający, by przychylić się do tego rozwiązania. Nie mogę bowiem uwierzyć, by cała ludzkość myliła się w sprawie, która tak bardzo jej dotyczy. Przeanalizujmy jednak ten problem. Nie można zaprzeczyć, że jest niewykonalne, by trzydzieści sześć milionów obywateli wyruszyło do Odessy po potrzebne im zboże. Pierwszy sposób jest nic niewarty. Konsumenci nie mogą działać sami, są zmuszeni korzystać z usług pośredników, czyli urzędników lub kupców. Zauważmy jednak, że ten pierwszy sposób byłby najbardziej naturalny. W gruncie rzeczy, jeśli ktoś jest głodny, powinien postarać się o zboże. To trud, który dotyczy jego osoby; to usługa, którą jest winien sam sobie. Jeżeli ktoś inny, z jakiegokolwiek powodu, wyświadcza mu tę usługę i bierze na siebie związany z nią trud, wówczas ten ktoś ma prawo do rekompensaty. Pragnę tutaj powiedzieć, że usługi pośredników wiążą się nieuchronnie z wynagrodzeniem. Jakkolwiek by było, skoro trzeba skorzystać z pomocy kogoś, kogo socjaliści nazywają pasożytem, to który z tych pasożytów jest mniej wymagający? Kupiec czy urzędnik? Handel (zakładam, że wolny handel, bo czy w przeciwnym razie mógłbym prowadzić te rozważania?), handel — powtarzam — dla własnej korzyści musi badać pory roku, dzień po dniu sprawdzać stan zbiorów, gromadzić informacje ze wszystkich stron świata, przewidywać potrzeby, z góry się zabezpieczać. Ma przygotowane statki, wszędzie swoich wysłanników, a w jego bezpośrednim interesie jest zakup po najbardziej korzystnej cenie, oszczędzanie na wszystkich etapach operacji oraz osiąganie najlepszych rezultatów przy najmniejszym wysiłku. To nie tylko francuscy kupcy, lecz kupcy z całego świata pracują, by dostarczyć towary do Francji na konkretny dzień. A jeżeli w ich interesie leży wykonywanie swojej pracy po najniższych kosztach, to konkurencja, jaką tworzą między sobą, tak samo zmusza ich do podzielenia się z konsumentami uzyskanymi oszczędnościami. Zboże dotarło. Teraz kupiec musi sprzedać je jak najszybciej, aby zmniejszyć ryzyko, zebrać fundusze i rozpocząć operację od nowa, jeżeli zachodzi taka potrzeba. Porównawszy ceny, rozprowadza żywność po całym obszarze kraju, zaczynając zawsze od najdroższego miejsca, to znaczy od tego, gdzie potrzebę daje się odczuć najbardziej. Nie można sobie zatem wyobrazić organizacji, która lepiej działałaby w interesie tych, którzy są głodni, a piękno tej organizacji, niedostrzegalne dla socjalistów, bierze się dokładnie stąd, że jest wolna. Oczywiście konsument jest zmuszony zwrócić kupcowi koszty transportu, przeładunku, magazynowania, prowizji itd. Ale czy istnieje jakiś system, w którym ktoś, kto potrzebuje zboża, nie pokrywa kosztów związanych z jego sprowadzeniem? Nie ulega wątpliwości, że trzeba jeszcze zapłacić wynagrodzenie za wyświadczoną usługę. Ale jeżeli chodzi o jego wysokość, to dzięki konkurencji jest ono ograniczone do minimum; a co do słuszności tego wynagrodzenia, to byłoby dziwne, gdyby paryscy rzemieślnicy nie pracowali dla kupców z Marsylii, skoro kupcy z Marsylii pracują dla rzemieślników z Paryża. Co by się działo, gdyby tak zgodnie z zamysłem socjalistów państwo zastąpiło kupców? Powiedzcie mi, w jaki sposób społeczeństwo by na tym zaoszczędziło. Czy na kosztach zakupu? Wyobraźmy sobie delegatów czterdziestu tysięcy gmin, którzy przybywają w danym dniu, kiedy nastąpi taka potrzeba, do Odessy. Wyobraźmy sobie, jak wpłynęłoby to na ceny towarów. A może zaoszczędzilibyśmy na kosztach? Jednak czy potrzeba będzie mniej statków, mniej marynarzy, mniej przeładunków, mniej magazynów? Czy tych kosztów nie musielibyśmy pokrywać? A może zaoszczędzilibyśmy na prowizji kupców? Ale czy wasi delegowani urzędnicy wyruszą do Odessy za darmo? Czy będą podróżowali i pracowali na zasadzie braterstwa? Czyż nie muszą oni z czegoś żyć? Czyż ich czas nie powinien być opłacony? I sądzicie, że te wszystkie koszty nie przekroczą tysiąc razy tych dwóch czy trzech procent, jakie zarabia kupiec, czyli tej stawki, na którą jest gotów przystać? Ponadto pomyślcie o kłopotach związanych z podniesieniem podatków, z rozdzielaniem takiej ilości żywności. Pomyślcie o niesprawiedliwości, nadużyciach, które nieodparcie wiązałyby się z takim przedsięwzięciem. Pomyślcie o odpowiedzialności, jaka ciążyłaby na rządzie. Socjaliści, którzy wymyślili te bzdury i którzy w trudnych czasach głoszą je społeczeństwu, chętnie określają się mianem ludzi postępowych, a istnieje niebezpieczeństwo, że jeżeli będą często publicznie tak siebie nazywać, to społeczeństwo zacznie w końcu ich w ten sposób postrzegać. Postępowi! To słowo zakłada, że ci panowie widzą trochę dalej niż pospólstwo; że ich jedynym błędem jest to, że wyprzedzają swoją epokę, a jeżeli nie nadszedł jeszcze czas, by zlikwidować prywatne usługi, rzekomo pasożytnicze, to wina leży po stronie społeczeństwa, które nie nadąża za socjalizmem. Moja dusza i umysł mi podpowiadają, że prawda leży po stronie przeciwnej, i nie wiem do jakiego wieku barbarzyństwa musielibyśmy się cofnąć, by odnaleźć w tym względzie poziom wiedzy socjalistów. Współcześni zwolennicy tej szkoły bez przerwy przeciwstawiają zrzeszenie obecnemu społeczeństwu. Nie biorą pod uwagę faktu, że w wolnym ustroju społeczeństwo jest prawdziwym zrzeszeniem, dużo lepszym niż wszystkie te, które pochodzą z ich płodnej wyobraźni. Wyjaśnijmy to za pomocą przykładu. Aby jakiś człowiek, przebudziwszy się, mógł włożyć na siebie ubranie, trzeba najpierw ogrodzić ziemię, wyrównać ją, osuszyć, zaorać, obsiać jakimś rodzajem roślin; następnie owce muszą się nimi żywić, aby dały wełnę; tę wełnę trzeba prząść, tkać, farbować i zrobić z niej sukno; sukno zaś trzeba pociąć, zszyć, aż wreszcie powstanie ubranie. A ta seria operacji pociąga za sobą całe mnóstwo innych działań. Zakłada bowiem korzystanie z narzędzi rolniczych, owczarni, fabryk, węgla kamiennego, maszyn, powozów itd. Gdyby społeczeństwo nie było rzeczywistym zrzeszeniem, człowiek, który chciałby sprawić sobie ubranie, byłby zmuszony do pracy w osamotnieniu, to znaczy sam wykonywałby niezliczone ilości działań z tej całej serii, począwszy od pierwszego uderzenia motyką, które rozpoczyna proces, aż po ostatnie przeciągnięcie igły, które ów proces kończy. Ale dzięki skłonności do życia w grupie, która wyróżnia nasz gatunek, operacje te są rozdzielane między wielu pracowników i dzielą się coraz bardziej, w miarę jak wzrasta konsumpcja, aż w końcu każde odrębne działanie wykonuje nowa gałąź przemysłu. Następnie dochodzi do podziału zysku, który dokonuje się zgodnie z wkładem, jaki każdy wniósł do całego dzieła. I jeśli to nie jest zrzeszenie, to pytam — co to jest? Zauważcie, że żaden z pracowników nie wydobył najmniejszej cząstki materii z nicości. Ograniczyli się oni do świadczenia sobie usług, do pomagania sobie wzajemnie w realizacji wspólnego celu, a wszyscy mogą być uważani, jedni wobec drugich, za pośredników. Jeżeli na przykład w trakcie jakiejś operacji transport jest tak ważny, że wymaga zaangażowania jednej osoby, przędzenie wymaga drugiej, a tkanie trzeciej, to dlaczego ta pierwsza osoba ma być uważana za większego pasożyta niż dwie pozostałe? Czyż transport nie jest konieczny? Czy ten, kto się go podejmuje, nie poświęca swojego czasu i sił? Czy nie jest on niezbędny dla swoich wspólników? Czy ci ostatni robią więcej albo coś innego niż on? Czyż oni wszyscy nie zasługują w równym stopniu na wynagrodzenie, to znaczy na podział zysku zgodnie z prawem wynegocjowanej ceny? Czyż, przy zachowaniu wolności, nie jest sprzyjające dla dobra wspólnego, by istniał taki podział prac i by zawierano takie układy? Czy pragniemy więc, by przyszedł jakiś socjalista i zniszczył nasze dobrowolne umowy, zatrzymał podział pracy, zastąpił połączone wysiłki wysiłkami pojedynczego człowieka i sprawił, że cywilizacja zaczęłaby się cofać? Czy to zrzeszenie, które tutaj opisuję, nie jest zrzeszeniem tylko dlatego, że każdy bierze w nim udział dobrowolnie, sam wybiera swoje miejsce, dokonuje wyboru na własną odpowiedzialność, wnosi do niego swój wkład i dba o osobisty interes? Czy aby zasługiwało na swoją nazwę, potrzebujemy, by rzekomy reformator narzucał nam swoją formułę i wolę oraz skupiał, że tak powiem, ludzi na samych sobie? Im bardziej przyglądamy się tym postępowym szkołom, tym mocniej jesteśmy przekonani, że w gruncie rzeczy dostrzec tutaj można tylko jedno: ignorancja ogłasza swą nieomylność i w imię tej nieomylności domaga się despotyzmu. Niech czytelnik zechce wybaczyć mi tę dygresję. Być może nie jest ona tak całkiem zbędna w czasach, kiedy tyrady przeciwko pośrednikom, żywcem wzięte z książek saintsimonistów i fourierystów, opanowują gazety i trybuny i w poważny sposób zagrażają wolności pracy i umów. Ukrywamy nasz numer telefonu na Androidzie. Opcja ukrywania numeru znajduje się w sekcji "Ustawienia połączeń". Dostęp do tej sekcji można uzyskać na różne sposoby w zależności od marki smartfona. W większości przypadków możemy się tam udać z poziomu aplikacji "Telefon" - wystarczy wysunąć menu na ekranie wyboru numeru, a Forum: Noworodek, niemowlę …jak się wkurzam….każdy wie po mojej minie, że jestem zła…..kurcze…..to fatalnie….co zrobić, żeby chociaż trochę ukryć emocje……..jak jestem naprawdę wściekła to wyglądam jak kaczor Donald z kreskówek….ciśnienie powoli podchodzi coraz wyżej i wyglądam jak burak…….. DZIECINoworodek, niemowlęCo zrobić, żeby nie było widać……. Angina u dwulatka Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –... Czytaj dalej → Skubanie paznokci – Co robić, gdy dziecko skubie paznokcie? Może wy macie jakieś pomysły, Zuzanka od jakiegoś czasu namiętnie skubie paznokcie, kiedyś walczyłam z brudem za nimi i obcinaniem ich, a teraz boję się że niedługo zaczną jej wrastać,... Czytaj dalej → Mozarella w ciąży Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji. Czytaj dalej → Czy leczyć hemoroidy przed porodem? Po pierwszej ciąży, a bardziej porodzie pojawiły się u mnie hemoroidy, które się po jakimś czasie wchłonęły. Niestety teraz pojawiły się znowu. Jestem w 6 miesiącu ciąży i nie wiem,... Czytaj dalej → Ile kosztuje żłobek? Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko... Czytaj dalej → Pytanie do stosujących zastrzyki CLEXANE w ciąży Dziewczyny mam pytanie wynikające z niepokoju o clexane w ciąży. Biorąc od początku ciąży zastrzyki Clexane w brzuch od razu zapowiedziano mi, że będą oprócz bolesności, wylewy podskórne, sińce, zrosty... Czytaj dalej → Mam synka w wieku 16 m-cy. Budzi się w nocy o stałej porze i nie może zasnąć. Mój syn budzi się zawsze o 2 lub 3 w nocy i mimo podania butelki z piciem i wzięcia do łóżka zasypia dopiero po ok. 2 godzinach. Wcześniej dostawał w... Czytaj dalej → Dziewczyny po cc – dreny Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała... Czytaj dalej → Meskie imie miedzynarodowe. Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to... Czytaj dalej → Czy to możliwe, że w 15 tygodniu ciąży?? Dziewczyny!!! Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Wczoraj wieczór przed kąpielą zauważyłam przezroczystą kropelkę na piersi, ale niezbyt się nią przejełam. Po kapieli lekko ucisnęłam tą pierś i... Czytaj dalej → Jaką maść na suche miejsca od skazy białkowej? Dziewczyny, których dzieci mają skazę białkową, może polecicie jakąś skuteczną maść bez recepty na suche placki, które pojawiają się na skórze dziecka od skazy białkowej? Czym skutecznie to można zlikwidować? Czytaj dalej → Śpi albo płacze – normalne? Juz sama nie wiem co mam myśleć. Mój synek ma dokładnie 5 tygodni. A mój problem jest taki, że jak mały nie śpi, to płacze. Nie mogę nawiązać z nim... Czytaj dalej → Wielotorbielowatość nerek W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać... Czytaj dalej → Ruchome kolano Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche... Czytaj dalej →Zadbaj o odpowiednią higienę! Każdy z nas powinien zadbać o odpowiednią higienę. Tak naprawdę to ona jest kluczem do tego, aby nie pocić się nadmiernie. Jeśli w ciągu dnia na dworze panuje upał, to kilka pryszniców jest nawet wskazana i przyjemna dla naszego ciała. Podczas mycia najlepiej użyć płynu lub żelu z olejkiem, który
"Niepiękna" Madeline Sheehan Kochani, jeżeli chcielibyście dokładnie poznać przebieg historii to musicie przeczytać tom 1. Tam dowiecie się co się działo. Poznacie wszystkich bohaterów i ich historie. Niepiękna Madeline Sheehan Cykl: Niepokorna (tom 2) Wydawnictwo: Czwarta Strona "Mylił się jednak. Piękno jest wszędzie. Nawet w szpetocie. Zwłaszcza w szpetocie. Bez szpetoty bowiem nie byłoby piękna. A bez piękna nie udałoby się nam przeżyć bólu, smutku i cierpienia". Kochani, jeżeli chcielibyście dokładnie poznać przebieg historii to musicie przeczytać tom 1. Tam dowiecie się co się działo. Poznacie wszystkich bohaterów i ich historie. To co teraz napiszę, zawarte jest ogólnie. Nie chciałam psuć WAM zabawy z czytaniem poprzedniej. Poznajcie Danny i Rippera… Danielle West „Danny” to córka Deuce ‘a. Jego historię mogliśmy poznać w poprzedniej książce „Niepokorna”. Dziewczyna jest piękna, miła, spokojna, przeciwieństwo tych „suk” z bractwa. "Jego postępki spowodowały efekt domina. Ja wprawdzie upadłam ostatnia, ale czułam się , jakby wszyscy inni zwalili się na mnie". Erik Jacobs „Ripper” jest sierżantem w klubie jej ojca. Mężczyzna jest starszy o 14 lat, został pokiereszowany na twarzy i ciele. (Jak to się stało? Zapraszam do pierwszej części). Jego blizny są bardzo widoczne. "Nieważne, ile lat upłynęło, on wciąż nie ma prawego oka i wygląda tak, jakby odbył dziesięć lub dwadzieścia przegranych rund walk z pumą, i z tego powodu już na zawsze pozostanie nędznikiem". Zacznę od tego, że największym zaskoczeniem dla mnie była perspektywa poprzednich bohaterów!!! Myślałam, że skończyła się sielanką itd., ale autorka kolejny raz zabrała mnie w mrok i nienawiść. Kontynuacja. BRAVO! Ta historia zabrała mnie kolejny raz na przejażdżkę motocyklem. Ból z przeszłości powrócił, przeplatanie się dwóch par i cała ta atmosfera jest powodem do pokochania kolejnego dzieła autorki. Nieudany bal maturalny, wystarczyła jedna noc zapomnienia i to się stało… Niespodziewane spotkanie, różnica wieku, miłość, ból, niepokój i ... "-Gratuluję. Właśnie się wyprztykałeś do cna". Nie chcę zdradzać żadnych spoilerów, więc radzę zapoznać się z poprzednim tomem. To będzie surowe, bezwzględne, będzie dużo nieprzyjemnych scen, będziesz stać na samej krawędzi tego dachu i modlić się o pomoc. "Wciąż jesteś piękny, Ripper. Masz kilka blizn. I co z tego?". To nie są kolejne słodkie romanse, w książkach Madeline Sheehan nie ma takich rzeczy. Tutaj jest dzikość, przemoc, śmierć, zemsta, powieranie kobietami, wyzwiska, ale właśnie w takich książkach to jest potrzebne. Każda postać z poprzedniego tomu nie zmieniła się, to dalej uparci, pewni siebie kolesie. A laski i suki? Tutaj nie może ich zabraknąć. Zostało tak jak było. Oczywiście są miejsca na małe, nieśmiałe uśmiechy, albo piekące policzki… Co do seksu w tych książkach, to ostatnio stwierdziłam, że są lepsze od takich typowo erotycznych? Tutaj coś się dzieje, a seks jest taką wisienką na torcie i może, temu to tak dobrze smakuje? Dla mnie język, jakim posługuję się autorka jest czymś tak naturalnym. Odczuwałam każdą cząstką siebie to, co zostało zawarte w zdaniu. To jest właśnie to „coś”, co wyróżnia się na tle innych książek. Jest gorąco jak cholera. Uwielbiam, każdy punkt widzenia postaci. To jest potrzebne dla mnie, abym mogła przyjrzeć się im. To, co każdy z nich czuje, co nimi kierują, ale i czy są w stanie to udźwignąć. Czułam się związana emocjonalnie z każdym z nich. Co autor może zmienić w książce? Wszystko! Rzuci najgorsze gówno pod nogi, aby skomplikować ich relacje. I to jest piękne, że mimo trudności masz jakąś nadzieję. Dostajesz namiastkę jakiegoś zdania i trzymasz się jego jak koła ratunkowego dla nich. "Powstrzymaj ją, do diabła! Ale Ripper nie zrobił nic. Jak zawsze." To jak dziewczyna spada na dno po tych przeżyciach... To jakim tchórzem okazał się Ripper... Wzloty, upadki, porażająca, piękna miłość. Autorka również ukazuje nam wcześniejszych bohaterów. Dzięki temu jest bardziej ciekawiej w książce. Bo jak wiecie za klub wszyscy pójdą w ogień. Mimo, że nie łączy ich "prawdziwa" krew to są dla siebie najważniejsi. Jeden stanie za drugim i to jest piękne. Ta siła między nimi, jest czymś dobrym. Tak na marginesie: czytając poprzednią książkę parę osób porównywało ją do serialu "Synowie Anarchii" i wiecie co? To było obłędne, siedziałam dzień i noc oglądając to. Mieliście rację, to jest odzwierciedlenie tych historii!!! Dzięki temu widziałam ten klimat, tych kolesiów, którzy nie są modelami z okładki. „Niepiękna” to powieść o poszukiwaniu nadziei i szczęścia w tym całym gó****. To, co najgorsze dzieje się tutaj, myślisz, że nie wkurzysz się, choć raz? Myślisz, że nie poczujesz obrzydzenia do pewnych rzeczy? Jesteś pewien, że nic cię nie zaskoczy? Uważasz, że nie będziesz zła na postępki tych ludzi? Jesteś w cholernym błędzie. To walka o przetrwanie, bo trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić… Nić między miłością, a nienawiścią jest bardzo cienka a to właśnie w tej książce jest wstrząsające. Czuję, że kolejna będzie Tegan. Ona zmieniła się i czekam z niecierpliwością na "ich" historię. Numerem jeden zawsze będzie "Niepokorna". Pewnie temu, że to ona otworzyła mi oczy na "te" klimaty? Sami wiecie pierwszego razu się nie zapomina. Ocena: POLECAM!