Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą plącze nam nogi i mówi idź! niedziela, 5 stycznia 2014. Dr. House Na święta wróciłam do domu
Najlepsza odpowiedź Katex00 odpowiedział(a) o 19:21: Czasami o coś walczymy, czegoś bardzo pragniemy, ale okazuje się,że życie przygotowało dla nas inny plan. A czasami dzieje się coś czego się nie spodziewamy. Tak ja to rozumiem. I wcale tego nie napisał żaden dzieciak, tylko inteligentny człowiek, któremu niedawno życie przewróciło się do góry nogami, czego się nie spodziewał. Odpowiedzi Osoba tworząca to zdanie była niepełnoletnia, bo wyczuwam bezsens. Uważasz, że ktoś się myli? lub
Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą plącze nam nogi i mówi idź! środa, 13 lutego 2013. Ja Cię znam! Na następny dzień pilnie
Szybkim ruchem lewej ręki odpiełam pas podczas gdy prawa powędrowała do klamki jednak zanim zdąrzyłam otworzyć drzwi usłyszałam jak granatowe audi zwiększa obroty a moje plecy wbiły się w siedzenie. -Co Ty robisz?- prędkościomierz przekraczał właśnie 90 km/h i wciąż wskazówka przesuwała się w Zatrzymaj się! Zawróć!- nie reagował, nawet na mnie nie spojrzał tylko spowrotem zapinał mój KURWA!! TO MÓGŁ BYĆ CZŁOWIEK, MOŻE MOŻEMY MU JESZCZE POMÓC! ZAWRÓĆ!- pisk palonych opon i pas wrzynający mi się w ramię świadczył o tym, że chyba to przemyślał. Był blady jak ściana, widziałam to pomimo ciemności. -Pójdę do drżał, ręce mu się trzęsły, oczy szkliły. -Musimy zawrócić i sprawdzić co się stało, w razie potrzeby wezwiemy pogotowie i policję. Nic nie piłeś, jechałes trzeźwy w najgorszym razie oskarżą Cię o nieumyślne spowodowanie wypadku. Wracamy?- starałam się mówić jak najspokojniej ale sama byłam strasznie zdenerwowana. -Jeśli pojedziesz bo ja nie jestem teraz w nie miałam jeszcze prawa jazdy, jak by nas tak złapała policja to prawka bym jeszcze długo nie zobaczyła. Nie miałam wyboru, z Bartkiem za kierownicą najprędzej byśmy wylądowali w kostnicy, mogłam jeszcze zadzwonić po mojego ojca ale nie chciałam tego robić. Zamieniliśmy się miejscami, ustawiłam sobie odpowiednio do mojego wzrostu fotel i zawróciłam. Po kilku minutach jazdy zwolniłam ponieważ nie wiedziałam gdzie dokładnie to było. -Rozglądaj Bartkowi, chociaż nie byłam pewna czy do niego cokolwiek dociera. -Tam jest jakaś Kurek wskazał miejsce kilkanaście metrów przed nami. Zatrzymałam się, wygrzebałam ze schowka latarkę i wysiadałam z samochodu. -Zostań powiedziałam zamykając drzwi. Spojrzałam na samochód, stłuczona szybka od reflektora pomimo to świecił. Na drżących nogach zrobiłam kilka kroków, ta plama to niewątpliwie była krew. Włączyłam latarkę i skierowała jej światło na trawę która rosła wzdłóż jezdni i sięgała mi do połowy łydki. Coś tam leżało, nogą rozgarnęłam źbła żeby lepiej widzieć. -Bartek!! Chodź tutaj!- krzyknęłam i kiwnęłam ręką. Niepewnie wysiadł z Lis! Potrąciłeś lisa! -Kamień z wyraźnie mu ulżyło. -ZDAŁAM!!!- wpadłam jak burza do DAWAĆ SZAMPANA I KIELISZKI!! -Moja wyściskał mnie Ale szampana nie mamy. -Jak to nie mamy? Powiedziałeś, że jak zdam to postawisz szampana. -Nie spodziewałem się, że zdasz za pierwszym razem. -No dzięki tato!- wszyscy się zaczęli śmiać. -Dobrze już dobrze, pojadę po wyszedł z domu. -Rano dzwonił ktoś w sprawie wynajęcia mieszkania w Krakowie. -O! Super. -Na pewno chcesz wynajmowac to mieszkanie? -Mamo z mieszkania w Krakowie będę w stanie oplacić mieszkanie w Łodzi i jeszcze mi zostanie, więc w zasadzie sama się utrzymam. Nie będę brała od Was pieniędzy. Kolejne dni były bardzo przeciętne, z niecierpliwością czekałam na odebranie na prawa jazdy. Byłam w Krakowie podpisać umowę z trzema młodymi studentkami. Chodziłyśmy z Moniką na spacery i ogólnie spędzałyśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Bartek pojechał do Nysy. -Co robimy?- leżałyśmy z Moniką u mnie na łóżku. -Nie wiem. -To wymyśl coś. -Ale mi się nie chce. -A myślisz, że mi się chce? -Masz jakieś filmy? -Coś tam mam, ale musisz mi podać komputer. -A czemu ja? -Bo jesteś bliżej. -Nie sięgnę. -A to trudno. Ale gorąco. -Mam pomysł!- Monika gwałtownie siadła na łóżku. -No? -Idziemy na basen! -A umiesz pływać? -Nie. -To spoko możemy iść! Szybko zaczęłam szukać mojego stroju kąpielowego, pobiegłam na dół do sypialni rodziców po ręcznik, z torby wyrzuciłam wszystkie niepotrzebne rzeczy i wpakowałam tam wszystkie rzeczy na basen. Później jeszcze krótki postój u Moniki żeby i ona zabrała rzeczy i popędziłyśmy się ochłodzić w basenie. Kilka dni później odebrałam telefon od Kurka. Miałam zabrać ze sobą Monikę i przyjechać z nią na Superpuchar. Obydwie się ucieszyłyśmy, że Bartek zdobył dla nas bilety. Impreza miała się odbyć w hali Bełchatowskiej, 27 września. Ubłagałam ojca żeby dał mi samochód, nie był zachwycony ale po wielu moich błaganiach zgodził się. Najpierw zajechaliśmy do nowego mieszkania Bartka, było większe niż to w Kędzierzynie, dwupokojowe, osobna kuchnia i łazienka. Poza tym bardziej nowoczesne i nie było tam takiego syfu. -Zrobić Wam coś dziewczyny? -My się tu same obsłużymy a Ty idź się zrobiłam nam kawy (Bartkowi też) i nawet udało mi się znaleźć w lodówce kawałek ciasta, sprawdziłam tylko czy świerzy (okazało się, że tak) i poczęstowałyśmy się nim z Monią. Na halę zajechliśmy kilka minut po 15, Bartek poszedł się przebrać a my zajęłyśmy swoje miejsca na trybunach. Po kilku minutach koło mnie usiadł wysoki i przystojny chłopak na oko w moim wieku. Od razu do nas zagadał. -Komu kibicujecie? -Skrze, a Ty? -Częstochowie, tam gra mój przyjaciel. -Który to? -Ten z na koszulce było nazwisko A Wy macie kogoś w Skrze? -Tak, mój chłopak tam gra, z 7. -Tak w ogóle to Michał podał rękę mi i Monice, przedstawiłyśmy się i razem dużo zabawniej oglądało się mecz. Skra wygrała 3 do 0 przez co trochę docinałyśmy Michałowi, ale on śmiał się razem z nami. Po skończonym meczu rozeszliśmy się w swoje strony, my do Kurka i Jarosza a on do tego swojego przyjaciela. Swoją drogą Michał zdecydowanie był przystojniejszy od Bartmana. Po chwili podszedł do nas Mariusz Wlazły. -Jedziecie do mnie? Robię grilla. ucieszył się Tylko powiedz jak do Ciebie Mariusz zaczął tłumaczyć jednak Bartek szybko rzucił Tośka słuchaj bo nie trafisz. -A to Ty jesteś kierowcą?- kiwnęłam tylko głową. Mariusz cierpliwie tłumaczył mi drogę, każdy zakręt itd., ciężko się było skupić bo cały czas myślałam o tym jaki on jest Trafisz? -Tak, powinniśmy trafić. Chodźcie musimy jeszcze skończyć do sklepu po kiełbaskę. Nawet bez problemu udało nam się trafić. _________________________________________________________________ Witajcie Kochani!!! Wróciłam wczoraj do domku i od razu postanowiłam nadrobić trochę postów ;) Mam nadzieję, że się za mną stęskniliście bo mi Was bardzo brakowało i już nie mogłam się doczekać kiedy znów będę mogła coś napisać ;) W miarę możliwości będę starała się jak najczęściej wrzucać. A teraz słuchajcie, największą niespodzianką dla mnie był PŁATNY WSTĘP NA TRZY KORONY. Nie, to nie żart, bilet ulgowy 2 zł, normalny 4 zł. Przecież to są kpiny, idziesz tyle kilometrów, zmęczysz się i jeszcze musisz zapłacić. Bez sensu... To na razie tyle z mojej strony ;D Do przyszłego poczytania: T.

Jestem jedynaczką, ale nie sądzę żebym była jakoś rozpieszczana, z resztą sami to ocenicie. Skoro już mnie znacie to znaczy że mogę zacząć opowiadać wam swoją historię, która czasami jest zabawna, czasami smutna, czasami wręcz nieprawdopodobna ale kochani, przecież takie jest właśnie życie i to ono pisze najlepsze scenariusze.

Z Wikisłownika – wolnego słownika wielojęzycznego Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwaniawróblica (język polski)[edytuj] wróblica ( wymowa: znaczenia: rzeczownik, rodzaj żeński ( ornit. samica wróbla ( przen. spryciara odmiana: ( przypadekliczba pojedynczaliczba mnogamianownikwróblicawróblicedopełniaczwróblicywróbliccelownikwróblicywróblicombiernikwróblicęwróblicenarzędnikwróblicąwróblicamimiejscownikwróblicywróblicachwołaczwróblicowróblice przykłady: ( Czy łatwo jest odróżnić wróblicę od wróbla? ( Życie jest małą ściemniarą, / wróblicą, wygą, cwaniarą. / Plącze nam nogi i mówi idź![1] składnia: kolokacje: synonimy: antonimy: hiperonimy: ( samica hiponimy: holonimy: meronimy: wyrazy pokrewne: przym. wróbli rzecz. wróbel mzw, wróbelek mzw związki frazeologiczne: etymologia: pol. wróbel + -ica uwagi: tłumaczenia: białoruski: ( вераб'іха ż rosyjski: ( воробьиха ż źródła: ↑ Igor Herbut, Wkręceni (Nie ufaj mi) Źródło: „ Kategoria: polski (indeks)Ukryte kategorie: polski (indeks a tergo)Język polski - rzeczownikiJęzyk polski - rzeczowniki rodzaju żeńskiego

kacper-kali kocham nie nawidze - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.

"...Życie jest małą ściemniarą, wróblicą, wygą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź! Nie wierz, nie ufaj mi! Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź! ..." Hola! To znowu ja... tak ta najgorsza Katie Verminguez. Jak widzicie użyłam swojego pełnego loginu, ponieważ tak się cieszę że skaczę po łóżku. Chociaż mam wiele powodów do zmartwień... to stąd ten tytuł. Ale nie będę was zanudzać moim życiem. Mam tu dla was: 2 szablony 2 wolne nagłówki Kod CSS Zamówienie dla Tini (aby pobrać kilknij na obrazek) Chciałam kolor różowy, ale po koloryzacji stał się kremowym :( Może mnie nie zabijesz ... I tym właśnie szablonem się jaram. Wreszcie odkryłam magię transformacji :-P Zamówienie dla Jewel No i następny kremowy :P Tego robiłam gdzieś tydzień temu, i nie znałam jeszcze tej magii css jak w poprzednim. Przepraszam że nie użyłam tamtych zdjęć. Jak chcesz mnie zabić to jest kolejka xD Teraz przejdę do nagłówków :P Nie wiem czy wam się spodobają... To teraz kod css na takie efekty w poście jak w pierwszym szablonie. Edit: Pomyliłam kody xD .post-body img { border-radius: 0px; transition:all 9s; -moz-transition:all 9s; /* Firefox 4 */ -webkit-transition:all 9s; /* Safari i Chrome */ -o-transition:all 9s; /* Opera */ } .post-body img:hover { border-radius: 90px; } Możecie oczywiście zmieniać wartości :P No to chyba tyle... Przyjmę 3/4 zamówienia. :P Zostaję z wami!!! Taki mam zaciesz :P Przyjmuję zamówienia:
Nie podoba Ci się czcionka jaką pisany jest blog? A może chcesz pochwalić wygląd? Tutaj właśnie jest na to miejsce! ;-))
wstrzymałam oddech. -Bo chciałem...- zawiesił się. -Co chciałeś? -No wiesz..- plątał się. -No nie wiem!- zaczął mnie irytować. -Zrobiłem coś. -Co zrobiłeś? -Ale nie wiem jak zareagujesz. -Kurwa! Kurek mów o co chodzi! -Wykupiłem dla nas dwutygodniowe wakacje w Bułgarii. -Ahaha ale się uśmiałam. Poważnie pytam. -A ja poważnie na jego ustach powoli pojawiał się banan. -Nie zrobiłeś tego. -Owszem rzuciłam w niego poduszką. -Jak mogłeś debilu mnie tak przestraszyć!?- zaczęłam się na niego wydzierać. -To znaczy że nie chcesz jechać? -Jasne, że chcę!!- rzuciłam mu się na Ale nie odsunął mnie od siebie na kilka centymetrów. -Jak to nie możesz?- mina mu trochę zrzedła. -Chyba, że Ci oddam kasę, nie mogę przyjmować takich drogich prezentów. -Nawet nie żartuj, nie chcę słyszeć o żadnym oddawaniu pieniędzy, to mają być nasze swoje słowa potwierdził namiętnym Wyjeżdżamy na początku czerwca. Powoli zaczynała się nerwówka związana z maturą. Już 5 maja czekał mnie pierwszy egzamin pisemny z języka polskiego. Oczywiście moje przygotowywanie się do niego polegało na czytaniu streszczeń bo kto by się przejmował czytaniem lektur? No na pewno nie ja. Tego nieszczęsnego dnia wstałam o 7:30, odbyłam wszystkie poranne łazienkowe rytuały i zeszłam na dół gdzie czekała na mnie pani Iwonka ze śniadaniem. -Dziękuję bardzo ale ja chyba nic nie grzecznie podziękowałam. W szkole byłam o 8:30, od razu zaczęli wpuszczać nas na salę w porządku alfabetycznym, oprócz tego trzeba było się podpisać na liście i przedstawić dowód potwierdzający twoją tożsamość. Kiedy przyszła moja kolej tak strasznie trzęsły mi się ręce że nie byłam w stanie się podpisać a przecież miałam napisać maturę. Podszedł do mnie mój wychowawca. -Nie denerwuj się tak. Pomyśl sobie, że to mecz i musisz pokonać przeciwnika czyli komisję która będzie sprawdzać Twoją pracę. Lepiej? -Nie. -Dlaczego? -Bo nie mam mój wychowawca zaczął się ze mnie śmiać a ja próbowałam się uspokoić. Po niecałych trzech godzinach męczarni z językiem polskim, wyszłam w miarę zadowolona. Na następny dzień czekał mnie język angielski którego bałam się chyba jeszcze bardziej niż polskiego. Cóż języki nie były moją mocną stroną. Później miałam tydzień przerwy od pisemnych egzaminów urozmaicony maturą ustną z języka polskiego. Udało mi się ją zdać na 55%, ufff. Idąc najpierw na matematykę a dzień później na fizykę czułam się zdecydowanie pewniej niż na językach. Byłam pewna, że będą trudniejsze rzeczy ale okazało się, że nie było tak źle. 21 maja czekał na mnie jeszcze ustny z angielskiego. Siedząc 20 maja u siebie w pokoju ucząc się słówek zadzwonił mój tata. -Cześć. Co słychać?- zapytałam wesoło. -Tosia, powiedział grobowym głosem. -Siedzę. Coś się stało? -Dziadek... dziadek nie żyje. -Kiedy pogrzeb? -W piątek. -Jutro przyjadę, mam podzwonić po rodzinie? -Zajmiemy się tym jak przyjedziesz. Do zobaczenia. Rozłączyłam się i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Przypomniało mi się jak dziadek uczył mnie grać w szachy i w karty. Jak chodziliśmy z psem na spacery, opowiadał mi jak to kiedyś było. Był moim największym fanem chociaż nigdy nie przyszedł na mecz. Pamiętam jak poszliśmy kiedyś zbierać truskawki, połowę zjedliśmy i babcia była zła. Było mi strasznie smutno, że nie zdążyłam się z nim pożegnać. Cicho zapukałam do pokoju Bartka i otworzyłam drzwi. -Zajęty jesteś? To przyjdę Bartek siedział ze słuchawkami na uszach przed komputerem. -Nie, nie jestem zajęty. Stało się coś? -Możesz wstać?- chyba był lekko zdziwiony ale spełnił moją prośbę. Podeszłam i mocno się do niego przytuliłam. -Tosieńko co się stało?- zapytał jeszcze raz, zamykając mnie w swoich silnych ramionach. -Dziadek powiedziałam dość niewyraźnie. Nic nie powiedział tylko położył swój policzek na czubku mojej głowy. Wtedy poczułam, że Kurek jest dla mnie prawdziwą podporą. Nagle drzwi Bartkowego pokoju się otworzyły i stanęła w nich pani Iwonka. -Ooo przepraszam. Nie chcia...- reszta zdania utonęła już za zamkniętymi drzwiami. Kurek złapał mnie za rękę. -Gdzie? -Na dół, do kuchni. -Po co? -Zobaczysz. Kiedy zeszliśmy na dół kazał mi usiąść w salonie na kanapie, czekać i nie podglądać a on poszedł do kuchni. W między czasie poszłam do swojego pokoju i przyniosłam repetytorium do angielskiego żeby nie marnować czasu. Nagle usłyszałam jakiś huk w kuchni i przeciągłe "auaaaaaa!!" Kurka. Już chciałam tam iść ale głos dochodzący z kuchni nakazywał mi zostać na swoim miejscu. Odkrzyknęłam tylko, że plastry są w górnej szafce pierwszej od okna. Jeszcze po kilku minutach czekania zjawił się mój chłopak, z jedną ręką z tyłu a drugą w jakiś dziwny sposób obklejoną plastrami. Kiedy do mnie podszedł podał mi pucharek lodów na wierzchu była bita śmietana i starta czekolada. -Chcesz żebym była gruba? -To na poprawę powiedział wręczając mi deser. wzięłam go od niego i postawiłam na Pokaż mi tą rękę. -Najpierw zjedz. -Bartek, nie bądź dziecinny. Pokaż mi Poszłam do kuchni po apteczkę, bo nie wiem jak on to zrobił ale starł sobie knykcie prawie do samych kości. Przemyłam mu wodą utlenioną, położyłam gazik i przewiązałam bandażem. -Na przyszłość, jak się bawisz tarką to uważaj na ręce i w ruchomych częściach ciała plastry się nie trzymają. -Sama mi kazałaś przykleić plaster. -Bo nie myślałam że chcesz się pozbyć połowy kostek z ręki. -Jedz. Powiedz czy Ci deser był na prawdę cudowny, chociaż bardziej mnie ujęło że wpadł na taki pomysł i jeszcze chciało mu się go zrealizować. Spać poszłam dość wcześnie ale długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Angielski poszedł gładko, chociaż nie byłam orłem z tego przedmiotu. Wychodząc ze szkoły zadzwoniłam do Bartka, że zdałam ale on nie odbierał. Trochę się zdenerwowałam ale zaczęłam iść spacerkiem w stronę domu, w niewygodnych szpilkach. Nagle usłyszałam za sobą trąbienie samochodu. Nie wiedziałam o co temu komuś chodzi, przecież szłam chodnikiem i nikomu to nie powinno przeszkadzać. Postanowiłam się tym nie przejmować i szłam dalej, trąbienie się powtórzyło. Już lekko zirytowana odwróciłam się z zamiarem napyskowania coś na kierowcę ale za kierownicą siedział mój Bartek. Szybko podeszłam i wsiadłam do samochodu. -Czemu na mnie trąbisz jak na tanią dziwkę? -A jak Cię miałem zawołać? -Dobra nie ważne. Zawieź mnie do zmęczona zatopiłam się w fotelu, zsunęłam niewygodne buty i zamknęłam oczy. -Jak angielski? -Zdany. -O czym wylosowałaś temat? -Podróże, ale pytania były bez sensu. Nie bardzo miałam jak lać wodę na szczęście nie czepiali się za bardzo. Czekaj! Gdzie Ty jedziesz?- otworzyłam oczy i zobaczyłam przekreślony drogowskaz Nysa. -No mówiłaś, że mam Cię zawieść do domu. -Ale nie tego! Przecież ja w Nysie mam rzeczy. -Wziąłem to co wczoraj spakowałaś. -Weź się chociaż zatrzymaj bo jazda w galowym stroju nie należy do najwygodniejszych. Zjechał w jakąś leśną drużkę. Odnalazłam moje ulubione jeansowe spodenki i top w biało szare paski. -Oooo tak zdecydowanie powiedziałam kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę. Do mnie do domu dojechaliśmy późnym wieczorem. Bartek wziął nasze torby z samochodu i weszliśmy do domu. W salonie siedział ojciec z telefonem w ręku, miał zaczerwienione oczy. Widać było, że płakał. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. -Jesteście?- kiwnęłam głową dalej trzymając go w ramionach. -Daj mi ten wyciągnęłam mu słuchawkę z Ja będę dzwonić. Gdzie mama? -Pojechała do pracy. Ja się pójdę odszedł szurając nogami. -Bartek, jak chcesz to możesz jutro wracać do domu, nie musisz tutaj być. -Wiem, ale siadł koło mnie i dyktował mi wszystkie numery naszej rodziny z notesu ojca. Ostatni telefon wykonałam po 22. Byłam bardzo zmęczona i na dodatek popsuł mi się humor od przekazywania smutnej wiadomości. Cieszyłam się, że Bartek był przy mnie i w każdej chwili mogłam się do niego przytulić. Poszłam zobaczyć co z ojcem. Chyba spał. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Po położeniu się do łóżka szybko zasnęłam wtulona w Bartka. Na następny dzień Bartek z ojcem ustawiali wszystko w salonie a my z mamą przygotowywaliśmy posiłki. -Tosia jesteś z Bartkiem?- zapytała mama podczas przygotowywania mizerii. Zaskoczyła mnie kompletnie tym pytaniem. -Tak. -Długo? -Już prawie rok. -Tylko pamiętaj, każde czyny pociągają za sobą jakieś konsekwencje. -Wiem mamo. -Nie zrób czegoś czego będziesz żałować. Wybrałaś już kierunek studiów? -Tak. Geofizykę na politechnice łódzkiej. -A siatkówka?- wzruszyłam ramionami. -Nie dostałam żadnej propozycji, najwyżej zapiszę się do powiedziałam to samo co Bartkowi. Tego dnia też położyliśmy się późno. Na pogrzeb przybyło bardzo dużo ludzi. Byli goście z Warszawy, Krakowa i Śląska, niektórych osób wcale nie znałam. Zdziwiło mnie to, że nie płakałam. Kiedy zmarła babcia Jadzia czyli matka ojca, żona dziadka Tadka też nie płakałam chociaż można to tłumaczyć tym, że byłam dużo młodsza i chyba nie do końca rozumiałam co się dzieje. Na stypę przybyło dużo ludzi. Krążyłam z talerzami między salonem a kuchnią. Nagle do kuchni przyszła ciocia Ania. -Tosiu mogę z Tobą porozmawiać? To trochę się przestraszyłam ale zgodziłam się i odeszłyśmy na bok. _________________________________________________________________ Niestety chociaż mocno trzymałam kciuki za chłopaków to polegliśmy ale przecież to nie koniec świata więc uczy do góry Misiaki! Jutro kolejny mecz! Kolejna nadzieja na zwycięstwo! "W górę serca bo POLSKA wygra mecz!!" Skoro obiecałam to słowa trzeba dotrzymać dlatego dzisiaj wstawiam nowy rozdział ;D Wasze komentarze strasznie mnie motywują do dalszego pisania :P Dzięki kochani :* Do przyszłego poczytania: T. . 224 796 556 367 651 721 503 331

życie jest małą cwaniarą tekst